Życie Diega - część druga

Luki-7

Member
Dołączył
21.1.2005
Posty
106
Od razu mówię że jest to kontynuacja opowiadania. Pierwsza część jest pod tym linkiem: http://www.gothic.g4ce.pl/forum/viewtopic.php?t=5305

Rozdział 1 – Dwór Irdorath

Pewnego pięknego, słonecznego ranka Bezimienny podeszedł do Diega:
-Witaj Diego, nie miałbyś ochoty opuścić Khorinis?
-Niewiem. Tutaj się urodziłem i w ogóle... a zresztą jak z tąd uciec?
-Mam statek. Popłyń ze mną. Na pewno będzie dobrze. Milten, Gorn i Lester też tam płyną – razem ze mną.
- Dobra, spotkamy się na przystani.
Po kilku minutach wszyscy się zebrali na przystani w oczekiwaniu na Bezimiennego. Byli tam Lares, Lester, Milten, Gorn, Wilk, Bennet, Vatras, Angar, Lee, Torlof i oczywiście Diego.
No nareszcie jesteś! Długo czekaliśmy – powiedział Milten na widok Bezimiennego.
Wszyscy weszli na pokład. Noc przeminęła spokojnie. Rano wszystkich obudził kowal Bennet, który tukł o kowadło. Najbardziej wkurzony był Wilk, ale po jakimś czasie się już przyzwyczaił.
-Hej, Diego, w czym możesz mi pomóc? – spytał Diega Bezimienny, przed wyruszeniem w głąb wyspy.
-Mogę cię nauczyć zręczności, lepiej strzelać. Mam też przy sobie trochę amunicji.
-A jak będą jakieś pułapki w środku?
-Z tym też ci pomogę. Powodzenia przyjacielu!
Diego przez chwilę chciał iść pomóc Bezimiennemu, ale postanowił zostać na statku. Przez cały dzień Diego gadał z Laresem i Miltenem, czasem zagadał do Gorna. Ale trochę martwił się o Bezimiennego.
-Spokojnie człowieku! Bezimienny jest niepokonany, co nie raz udowodnił! – powiedział Milten.
W końcu zjawił się bohater i to nie sam! Był z jakimś nowicjuszem.
-A to kto? – spytał się Diego
-Nasz zdrajca. Pedro. – odparł Bezimienny
- Zajmiemy się nim, a ty idź pokonaj zło! – powiedział Milten.
Diego podeszedł do Pedra:
- Co teraz? Śmieciu!?
- Panie, błagam, proszę o litość.
- Powiedziałeś wszystko co wiedziałeś bezimiennemu?
- Tak tak, oczywiście!
- Idź do Miltena – chciał coś od ciebie – powiedział Diego.
Diego był już bardzo znudzony. Od przybycia Pedra minęły 3 godziny. W końcu Diego postanowił się udać do Bezimiennego, znajść go i mu pomóc. Razem z nim wyruszyli tez inni. Tylko Vatras, Bennet, Wilk, i Gorn zostali na statku. W końcu Diego dotarł do samego wejścia do Dworu Irdorath. Pooglądał dziwne urządzenie, które miało blokowac wejście do świątyni. Wszystko było wspaniale rozpracowane. Z drzwi wyszedł Bezimienny.
- Chłopie, jak to zrobiłeś?? Sam bym na to nie wpadł!
- Pewnie miałem szczęście!
- Haha! A więc udało ci się?
- Tak. Smok-ożywiniec nie żyje. A ty co zamierzasz teraz robić?
- Może przejme interes Bromora? W tym fachu zawsze są jakieś pieniądze. Uczciwe pieniądze.


Rozdział 2 – W świecie Myrtany

Bezimienny zbierał gatulacje. W końcu Lee kazał podnosić maszt. Zdecydowali się popłynąć nie do Khorinis – a na kontynent, gdzie Lee miał się zemścić.
- Hej, wyrzuć to złoto! – krzyknął Gorn.
- Łapy precz od złota!
- Podobno przegywamy tę wojnę z orkami? – spytał Diego.
-Noi co z tego?
-To, że nigdzie nie wydamy tyle złota.
- Złoto zostaje na pokładzie
- Na co ci złoto, jak i tak zginiemy przy pierwszym większym podmuchu.
- Morze jest przecież spokojne.
-Tak chwilowo.
-Spokojnie wszystko będzie wporządku.
Niestety sprawdziły się słowa Gorna. Nagle zebrał się ogromny sztorm. Rano wszyscy obudzili się na wyspie. Stracili prawie wszystko, zostały im tylko bronie i pancerze. Diego i Lares poszli zbadać okolice. Reszta została w poszukiwaniu zaginionych rzeczy.
Diego ujrzał ścieżkę a przy niej znak drogowskazujący – „Do Stolicy Myrtany”.
-Hej, Lee! Chyba znalazłem to czego szukasz! – Krzyknął Diego do Lee
-Tak? A cóż to? – Spytał ze zdziwieniem Lee
-Tamtędy dotrzemy do króla!
-Świetnie! Bezimienny, zbieraj ludzi!
I tak wyruszyli do Myrtany. Gdy już dotarli do bram, ujrzeli... Thorusa!
-Thorus? Co ty tu robisz? – Spytał z ogromnym zdziwieniem Diego
-Dostałem się tu dzięki piratom. Ja i moi chłopcy są tutaj.
-Nie no, chyba zgole sobie wąsy! Jak to możliwe? Piraci? Bandyci chronią stolicy?
-Zaraz ci wszystko wytłumacze. Na bagnach zaczęła rozprzestrzeniać się dziwna choroba. Wielu ludzi zginęło. Zostałem tylko ja i kilku moich przyjaciół, którzy nie są takimi łotrami jak inni. Postanowiliśmy udac się do piratów z misją pokojową. Powiedzieliśmy że nie ma już Kruka, a my wynosimy się z tąd. W zamian za transport oddaliśmy im kopalnię.
-I zostawiliście ich w tym smrodzie?
-Tak. Oni nas tu przetransportowali. Później udaliśmy się tutaj i powiedzieliśmy królowi że jesteśmy doświadczonymi żołnierzami z Khorinis. Ten nadęty bufon uwierzył, bo jego wojsko się rozpada. Orki cały czas atakują Varrant i Nordmar. Niedługo będziemy my.
-Dobrze, ale wpuść nas do króla.
-Tylko dwie osoby mogą wejść do króla.
-A więc ja... i Milten – powiedział Lee.
-Dlaczego Milten? – spytał Gorn.
-Miltena nie zabiją, bo to mag. Gdyby coś poszło nie tak, to Milten wam wszystko opowie. Natomiast jeśli bym wziął ciebie Gorn... mógłbyś umrzeć.
I w ten sposób Thorus zaprowadził Lee przed oblicze Króla Rhobara II.
-Lee? Generał Lee? – spytał chorobliwym głosem król
-Jak mogłeś mi to zrobić?
-Nic nie pamiętam.
I wtedy do Lee odezwał się pewien mag powietrza o imieniu Jowinion.
-Król jest chory... wiele zapomniał
-Wyczuwam w nim ciemne moce.. moce Beliara – powiedział Milten
-W takim razie trzeba go uzrowić! Nie będę rozmawiał chorym człowiekiem – odparł Lee
-Obawiam się, że pewien mag rzucił na niego klątwe – powiedział Jowinion
-Pewnien mag? Jak on wyglądał?
-Taki staruszek... w czarnej szacie..
-Staruszek powiadasz... chyba wiem kto to. Nasz arcyzdrajca... – powiedział Milten
-Kto?
-Xardas.
-A gdzie on teraz może być?
-Varrant. Powiedział że mieszka w Varrant. – powiedział mag powietrza.
-Bezimienny się tam uda!
Lee poszedł do Bezimiennego i powiedział mu o misji. Udał się tam wraz Diegiem, który w tym czasie podsłuchiwał całą rozmowę Miltena, Lee, Jowiniona i Rhobara. Diego i Bezimienny podróżowali przez leśną dróżkę, aż dotarli do granic Varrantu. To tu niegdyś Lee stoczył swąnajważniejszą bitwę. Teraz Varrant jest opanowany przez orków. O dziwo, orkowie nie stali na żadnych z posterunków. Pilnowali jedynie wielkiej, czarnej wieży. Diego sądził że to wieża Xardasa. I nie mylił się. W całym Varrant nie było innych takich wież, jedynie ta.. stała pomiędzy kamiennymi klifami, obrośnietymi pięknymi winogronami. I aż serce się krajało, gdy pomyślało się że to kraina orków. Diego wraz z Bezimiennym ruszyli w stronę wiezy. Nagle ze środka wyskoczyło dwóch orków, z którymi dwójka bohaterów spokojnie się uporała. W środku było mnóstwo książek i schody na górę. Weszli i ujrzeli Xardasa który wyprawiałł jakiś rytuał.
-Dlaczego mi przeszkadacie?
-My tylko przyszliśmy zadać ci kilka pytań.
-A dlaczego miałbym na nie odpowiadać? Mów, ale nie sądź że będę taki miły jak kiedyś.
-Dlaczego rzuciłeś klątwę na króla?
-Buahaha. To część mojego planu.
-Dlaczego orkowie cię chronią?
-Kontroluję wszystkie orki na tej wyspie. Jestem ich panem!
-Jak to możliwe?
-Pamiętasz może smoka-ożywieńca? To on panował nad armiami ciemności. Teraz ja przejąłem jego moc.
-Ty przeklęty zdrajco!
-Xardas uśpił Diega...
...
Diego obudził się w wieży:
-Hej, Diego! Już wszystko wporządku! Xardasa nie ma.
-Zabiłeś?
-Po długiej walce. Niestety.. musimy wracać do Myrtany czym prędzej. Orkowie już nie podlegają żadnej władzy. Zamierzają wykończyć ostatnie miasto ludzi należące do tej krainy.
-Tam są nasi przyjaciele!
Bezimienny znalazł teleport do Myrtany. Po przeteleportwoaniu do kwatery głównej magów powietrza, Diego ujrzał teleport i kartkę papieru.
„Uciekliśmy tym teleportem, bo to miasto jest już stracone. Orkowie atakują cały czas, a przed chwilą Rhobar wyzdrowiał! Niewiemy jak to się stało, lecz to już nie jest ważne. Lee rzucił się na króla i go zabił. W krótce potem strażnicy zabili jego. Postanowiliśmy uciec. Tylko bogowie wiedzą co nas czeka. Jowinion”
Diego wraz z Bezimiennym weszli do teleportu...

Rozdział 3 – Dziwna kraina

Gdy Diego i Bezimienny znaleźli się pod drugiej stronie portalu, ujrzeli wszystkich magów powietrza i paru ludzi budującyh obóz. Byli tam także ich przyjaciele.
-Co tu się dzieje? – spytał Diego
-Budujemy nowy obóz. Później wyruszymy w głąb dżungli, by dowiedzieć się co nas tam czeka. Może znajdziemy jakąś ludność. – powiedział Jowinion.
-Hej, Gorn co u ciebie? – spytał Diego
-Źle. Lee nie żyje. Nic nie mogłem zrobić.
-Wiem. Będzie dobrze! Założymy nowy obóz, tu będziemy mieli spokój.
Z za drzewa wyskoczył czarny człowiek. Diego chciał aby zaczekał, ale czarny człowiek od razu uciekł.
Co to za człowiek? Co jest w dżungli? Co to za wyspa? Jakiemu bogowi służą ci ludzie? Czy budowanie obozu w tej nieznanej krainie było dobrym pomysłem? Te pytania Diego nurtowały cały czas. Nawet nie mógł spokojnie spać. Szykuje się nowa przygoda...
 
Do góry Bottom