Zamiast mojej znanej z Vantasy "Spowiedzi", wstawię opo napisane wczoraj. Ilość przekleństw jest duużaa, ale specjalnie to zrobiłem,aby styl pisania i ogólny wydźwięk był jak najbardziej zbliżony z głównym bohaterem. Niektóre powtórzenia również są celowe
Jeśli ktoś ma za słabe nerwy na czytania tylu bluzgów, to nie czytajcie
Aha, Drago, nie zerżnąłem stylu pisania od ciebie, tak na wszelki wypadek, bo ostatnio przeczytałem jeszcze raz twoje opo i styl pisania był łudząco podobny, do tego z mojego opka 
Śnieżka
Już trzeci dzień padał śnieg. Wszystko przykrył biały puch, starzy narzekali na złe warunki do jazdy samochodem, lachony piszczały, bo co raz dostawały w łeb śniegową kulką, a Adrian napierdalał śniegiem w przechodniów. Ależ to była zajebista zabawa! Idzie sobie taki stary dziad, potyka się na każdym kroku i jeszcze narzeka na bolące stawy czy inne żebra. Toż takie coś już dawno w grobie gnić powinno! Adrianek zaraz doskoczy do pobliskiej zaspy, ulepi śniegową kulę, ale nie z samego śniegu! Nawpycha tam lodu, piachu, kamieni i żwiru! Tak, że gdy dziad dostanie, to mało mu te stawy czy żebra nie wylecą!
Zaczął Adrian lepić gałę, dobrze mu to szło, w końcu spojrzał na swoje nie do końca owalne dzieło i aż zaklął z radości. Dziad nadal szedł chodnikiem i narzekał na bolące go stawy czy inne żebra. Adrianek przymierzył się, wycelował i... Do uszu ucznia klasy III gimnazjum doszły jakieś krzyki. Obejrzał się. To ten skurwysyn Patryk i cała reszta. Podbiegli do niego i zaczęli coś pieprzyc o Fafonie, który napierdalał się z Kropczyńskim, po tym, jak to Fafon rzucił mu gałą śnieżną w ucho. A może na odwrót. Gówno to Adrianka obchodziło. Mruknął coś niezrozumiale żeby spierdalali i ponownie zabrał się do swojego dzieła. Niestety, śnieg był jeszcze słaby i jak ściskał ze złości ręce, gdy Patryk pierdolił mu do ucha o Fafońcu, zniszczył dzieło swojej długiej przerwy! Dorwie sukinsyna, nie daruje mu tego!
Dziad tymczasem usiadł na pobliskiej ławeczce. Już nie skarżył się na stawy czy inne żebra, tylko patrzył się na jakąś dziewczynkę przed szkołą. I jakoś się dziwnie przy tym uśmiechał. Za dużo radości w tym jego uśmiechu było. Pewnie pedofil! Tym bardziej dziadowi należy się gała w łeb, żeby sobie nie wyobrażał, że może gwałcić małe dziewczynki!
Adrian znowu zebrał kupę żwiru, piachu, śniegu i lodu, i ulepił taką gałę, że nawet Kopczar by go pochwalił! Kopczar równy chłop, czasami strzelił Adrianka w ucho, czasami nawet go mocno w ucho strzelił, ale równy chłop był! Szluga dał zapalić, wiśniówą się zawsze podzielił, na piwo razem chodzili... Równy chłop jak nic!
Gimnazjalista popatrzył na swoje kolejne dzieło. Tak! Gała idealna! Rozjebię dziadowi łeb! Adrianek ze śmiechem rzucił gałę w stronę dziada. Ależ leciała! Aż świszczało! Dziad niczego nieświadom, nadal z pedofilską manią patrzył się na małą dziewczynkę. Ale krzyknął jak w łeb dostał kulą! Ależ dziadyga się spieprzył z ławki! A laska odleciała mu aż do śmietnika! Jakże się Adrianek śmiał! Aż się po ziemi tarzał ze śmiechu! Ale musiał się opanować, bo właśnie przechodził Kopczar z jego kumplami. Kopczar, równy chłop przecież, najpierw na powitanie świsnął Adriana w ucho, aż ten się obrócił, potem jednak przyjacielsko niemal, poklepał po ramieniu i pochwalił za celny rzut.
Ależ Adrianka duma rozpierała! Cóż za zaszczytu dostąpił! Mało nie pękł z dumy! Ale szybko się pozbierał, nie mógł przecież pokazać jak się cieszy, przecież dzieciak nie jest! Splunął tylko, napomknął coś o tym skurwysynu co z ławki spadł i powiedział, że nie ma czasu i musi już iść. Szparkim krokiem oddalił się od Kopczara i jego kumpli. Ha! Ale teraz to klasę pokazał! Załatwił ich po mistrzowsku! Może się założyć, że następnym razem pójdzie z całą paczką Kopczara na piwo!
Adrian wyjął komę i spojrzał na cyfrowy ekranik urządzenia. Pierwsza klasa, dotykowy. No co jest kurwa? Nie odblokowuje się?! Adrianek pieprznął pięścią w ekranik. Komórka jak na zawołanie zabrzęczała, zapiszczała, pojawiło się światełko i zgasła. Twarz Adrianka wykrzywił grymas. Jak to kurwa?! Nieopodal przechodził jakiś pierwszak. Gimnazjalista kopnął go w brzuch i przyparł do ściany. Przestraszony biedak już szukał po kieszeniach portfela, gdy Adrianek ryknął mu prostu w twarz: Która godzina kurwa?! Dowiedział się, że 12:40. Miał jeszcze czas. Obok była podstawówka. Patryk i cała reszta tych pojebów obrzucała jakiegoś małolata śnieżkami. To i Adrianek się dołączył.
Przerwa była, tłum duży, matki po dzieci przyjeżdżały, cel niemal nieruchomy. Adrian podbiegł, ulepił kolejną kulę, rzecz jasna nie tak wspaniałą, jak ta którą oberwał dziad, gdzieżby to, marnować taki talent na głupie bachory! Nagle Patryk krzyknął, czy Adrianek to przebije. Rzucił gałą prosto w czapkę jakiegoś małego drugoklasistę z podstawówki. Biedak chodził już sam do domu, nie miał kto go bronic. Czapka poleciała gdzieś daleko, w dziki tłum matek i dzieci. Nieborak usiadł i rozpłakał się. Adrian był wściekły! Kurwa! Taki dobry kurwa?! Adrianek zaczął rozglądać się za celem. Jakaś babka - nie. Pierwszak - nie. O! Tam jest wymarzony cel! Któraś z matek, trzymająca na rękach niemowlę czekała na swoją starszą pociechę. Patrz na to! - ryknął Adrianek. Ulepił miękką kulę, przecież to baba, dostanie to zaraz się popłacze. Ścisnął śnieg w rękach i po chwili miał pierwszorzędny wyrób, średniej wagi i odpowiedniej twardości. Patryk i kumple zaczęli wrzeszczeć. Rzucaj! Rzucaj! A niech mają skurwysyny, rzucę!
Adrianek zamachnął się, zachybotał, aż zakasłał. I nagle gała wystrzeliła jak z procy. Leciała pięknie, parabola lotu była wręcz niesamowita. Kula przeleciała nad matkami i dziećmi, i trafiła w odwracającą się matkę z dzieckiem. Jakiż był jęk zawodu, jakież zaskoczenie, gdy gała zamiast w łeb matki, trafiła prosto w niemowlę. Przestraszona kobiecina potknęła się, pośliznęła i upadła. Z rąk wyleciało nic nieświadome niemowlę. Maluch uderzył z łoskotem w ziemię, coś strzeliło, Adrianek to słyszał.
Nagle wszystko ucichło, ludzie patrzyli się z niedowierzaniem w oczach, kumple Adrianka stali osłupiali, a sam Adrianek stał z otwartą gębą. W powietrzu zawibrował druzgocący skowyt matki.
- Ale ty to jesteś pojebany - wyszeptał Patryk. I uciekł.
Czytać i komentować
Jeśli ktoś ma za słabe nerwy na czytania tylu bluzgów, to nie czytajcie
Śnieżka
Już trzeci dzień padał śnieg. Wszystko przykrył biały puch, starzy narzekali na złe warunki do jazdy samochodem, lachony piszczały, bo co raz dostawały w łeb śniegową kulką, a Adrian napierdalał śniegiem w przechodniów. Ależ to była zajebista zabawa! Idzie sobie taki stary dziad, potyka się na każdym kroku i jeszcze narzeka na bolące stawy czy inne żebra. Toż takie coś już dawno w grobie gnić powinno! Adrianek zaraz doskoczy do pobliskiej zaspy, ulepi śniegową kulę, ale nie z samego śniegu! Nawpycha tam lodu, piachu, kamieni i żwiru! Tak, że gdy dziad dostanie, to mało mu te stawy czy żebra nie wylecą!
Zaczął Adrian lepić gałę, dobrze mu to szło, w końcu spojrzał na swoje nie do końca owalne dzieło i aż zaklął z radości. Dziad nadal szedł chodnikiem i narzekał na bolące go stawy czy inne żebra. Adrianek przymierzył się, wycelował i... Do uszu ucznia klasy III gimnazjum doszły jakieś krzyki. Obejrzał się. To ten skurwysyn Patryk i cała reszta. Podbiegli do niego i zaczęli coś pieprzyc o Fafonie, który napierdalał się z Kropczyńskim, po tym, jak to Fafon rzucił mu gałą śnieżną w ucho. A może na odwrót. Gówno to Adrianka obchodziło. Mruknął coś niezrozumiale żeby spierdalali i ponownie zabrał się do swojego dzieła. Niestety, śnieg był jeszcze słaby i jak ściskał ze złości ręce, gdy Patryk pierdolił mu do ucha o Fafońcu, zniszczył dzieło swojej długiej przerwy! Dorwie sukinsyna, nie daruje mu tego!
Dziad tymczasem usiadł na pobliskiej ławeczce. Już nie skarżył się na stawy czy inne żebra, tylko patrzył się na jakąś dziewczynkę przed szkołą. I jakoś się dziwnie przy tym uśmiechał. Za dużo radości w tym jego uśmiechu było. Pewnie pedofil! Tym bardziej dziadowi należy się gała w łeb, żeby sobie nie wyobrażał, że może gwałcić małe dziewczynki!
Adrian znowu zebrał kupę żwiru, piachu, śniegu i lodu, i ulepił taką gałę, że nawet Kopczar by go pochwalił! Kopczar równy chłop, czasami strzelił Adrianka w ucho, czasami nawet go mocno w ucho strzelił, ale równy chłop był! Szluga dał zapalić, wiśniówą się zawsze podzielił, na piwo razem chodzili... Równy chłop jak nic!
Gimnazjalista popatrzył na swoje kolejne dzieło. Tak! Gała idealna! Rozjebię dziadowi łeb! Adrianek ze śmiechem rzucił gałę w stronę dziada. Ależ leciała! Aż świszczało! Dziad niczego nieświadom, nadal z pedofilską manią patrzył się na małą dziewczynkę. Ale krzyknął jak w łeb dostał kulą! Ależ dziadyga się spieprzył z ławki! A laska odleciała mu aż do śmietnika! Jakże się Adrianek śmiał! Aż się po ziemi tarzał ze śmiechu! Ale musiał się opanować, bo właśnie przechodził Kopczar z jego kumplami. Kopczar, równy chłop przecież, najpierw na powitanie świsnął Adriana w ucho, aż ten się obrócił, potem jednak przyjacielsko niemal, poklepał po ramieniu i pochwalił za celny rzut.
Ależ Adrianka duma rozpierała! Cóż za zaszczytu dostąpił! Mało nie pękł z dumy! Ale szybko się pozbierał, nie mógł przecież pokazać jak się cieszy, przecież dzieciak nie jest! Splunął tylko, napomknął coś o tym skurwysynu co z ławki spadł i powiedział, że nie ma czasu i musi już iść. Szparkim krokiem oddalił się od Kopczara i jego kumpli. Ha! Ale teraz to klasę pokazał! Załatwił ich po mistrzowsku! Może się założyć, że następnym razem pójdzie z całą paczką Kopczara na piwo!
Adrian wyjął komę i spojrzał na cyfrowy ekranik urządzenia. Pierwsza klasa, dotykowy. No co jest kurwa? Nie odblokowuje się?! Adrianek pieprznął pięścią w ekranik. Komórka jak na zawołanie zabrzęczała, zapiszczała, pojawiło się światełko i zgasła. Twarz Adrianka wykrzywił grymas. Jak to kurwa?! Nieopodal przechodził jakiś pierwszak. Gimnazjalista kopnął go w brzuch i przyparł do ściany. Przestraszony biedak już szukał po kieszeniach portfela, gdy Adrianek ryknął mu prostu w twarz: Która godzina kurwa?! Dowiedział się, że 12:40. Miał jeszcze czas. Obok była podstawówka. Patryk i cała reszta tych pojebów obrzucała jakiegoś małolata śnieżkami. To i Adrianek się dołączył.
Przerwa była, tłum duży, matki po dzieci przyjeżdżały, cel niemal nieruchomy. Adrian podbiegł, ulepił kolejną kulę, rzecz jasna nie tak wspaniałą, jak ta którą oberwał dziad, gdzieżby to, marnować taki talent na głupie bachory! Nagle Patryk krzyknął, czy Adrianek to przebije. Rzucił gałą prosto w czapkę jakiegoś małego drugoklasistę z podstawówki. Biedak chodził już sam do domu, nie miał kto go bronic. Czapka poleciała gdzieś daleko, w dziki tłum matek i dzieci. Nieborak usiadł i rozpłakał się. Adrian był wściekły! Kurwa! Taki dobry kurwa?! Adrianek zaczął rozglądać się za celem. Jakaś babka - nie. Pierwszak - nie. O! Tam jest wymarzony cel! Któraś z matek, trzymająca na rękach niemowlę czekała na swoją starszą pociechę. Patrz na to! - ryknął Adrianek. Ulepił miękką kulę, przecież to baba, dostanie to zaraz się popłacze. Ścisnął śnieg w rękach i po chwili miał pierwszorzędny wyrób, średniej wagi i odpowiedniej twardości. Patryk i kumple zaczęli wrzeszczeć. Rzucaj! Rzucaj! A niech mają skurwysyny, rzucę!
Adrianek zamachnął się, zachybotał, aż zakasłał. I nagle gała wystrzeliła jak z procy. Leciała pięknie, parabola lotu była wręcz niesamowita. Kula przeleciała nad matkami i dziećmi, i trafiła w odwracającą się matkę z dzieckiem. Jakiż był jęk zawodu, jakież zaskoczenie, gdy gała zamiast w łeb matki, trafiła prosto w niemowlę. Przestraszona kobiecina potknęła się, pośliznęła i upadła. Z rąk wyleciało nic nieświadome niemowlę. Maluch uderzył z łoskotem w ziemię, coś strzeliło, Adrianek to słyszał.
Nagle wszystko ucichło, ludzie patrzyli się z niedowierzaniem w oczach, kumple Adrianka stali osłupiali, a sam Adrianek stał z otwartą gębą. W powietrzu zawibrował druzgocący skowyt matki.
- Ale ty to jesteś pojebany - wyszeptał Patryk. I uciekł.
Czytać i komentować