Coś dla każdego z nas. Przeczytajcie...
Z łańcuszkami z pewnością spotkał się każdy internauta. Tak, to te urocze wiadomości kończące się prośbą w rodzaju ,,Wyślij to proszę do wszystkich znajomych” albo komunikatem ,,Roześlij dalej lub nikt już Cię nigdy nie pokocha”. Mówią, że człowiek jest przekorny. Cóż, najwyraźniej nie w tym przypadku. Rzesze internautów posłusznie rozsyła otrzymane wiadomości mając nadzieję, że w ten sposób (zależnie od łańcuszka) uratują komuś życie/ochronią swój komputer przed niebezpiecznym wirusem/zapewnią sobie szczęście w miłości/doprowadzą do upadku bandyckie koncerny naftowe/zbawią świat. I nie byłoby w tym pewnie nic złego, gdyby nie to, że rozsyłanie łańcuszków jest: naiwne, bezużyteczne, szkodliwe i... tak, głupie.
Dlaczego?
Dziecko umiera!
Nazywam się Anna Kowalska. Wraz z mężem i małą córeczką mieszkamy w Aleksandrowie Łódzkim pod Łodzią. Na początku tego roku u córki lekarze wykryli raka mózgu. Możliwe jest wyleczenie dziecka, jednak zabieg jest bardzo drogi i może być wykonany tylko w specjalistycznej kalifornijskiej klinice. Nie stać nas na to, jednak dobroduszni ludzie z firmy ANC zaoferowali nam pomoc. Za każdą kopię tej wiadomości rozesłaną na Gadu-Gadu na nasze konto wpłynie 0,15 zł. Prosimy o odrobinę litości. Z góry dziękujemy.
Anna i Jan Kowalscy wraz z córką
Łańcuszki tego typu są niezwykle popularne, a rozsyłając je, mamy świadomość, że robimy coś dobrego. Pomagamy innym nie ruszając się sprzed komputera. Niestety wszystkie łańcuszki tego rodzaju to najzwyklejsze fałszywki, wykorzystujące dobrą wolę internautów. Żadna poważna firma nigdy nikomu nie płaciła za rozesłanie w jakikolwiek sposób egzemplarze jakiegokolwiek łańcuszka.
Przede wszystkim to w zasadzie niemożliwe. Nie istnieje prosta metoda zliczania rozsyłanych w internecie e-maili czy wiadomości. Choć komunikatory internetowe takie jak Gadu-Gadu używają zazwyczaj centralnych serwerów do przesyłania wiadomości, aby je zliczać, trzeba by wejść w układ właśnie z twórcami danego komunikatora – o czym do tej pory nikt nie słyszał. Z e-mailami sytuacja jest nieco inna. Te co prawda przechodzą przez serwery pocztowe, ale każdy z nich działa niezależnie od pozostałych. Nie istnieje centralny komputer, zarządzający wymianą listów elektronicznych, trzeba by mieć „wtyki” we wszystkich serwerach pocztowych – a to już zupełnie nierealne.
W przypadku tego akurat łańcuszka udowodnienie oszustwa jest wyjątkowo proste. Wystarczy wpisać w jakiejkolwiek wyszukiwarce nazwę „dobroczynnej” firmy ANC. A następnie zastanowić się nad tym, jakie jest prawdopodobieństwo zaanażowania się w pomoc małżeństwu z Aleksandrowa Łódzkiego organizacji Animal News Center, African National Congress lub International Airport (Kolejno: Centrum Wiadomości dot. Zwierząt Kongres Narodowy Afryki, Międzynarodowy Port Lotniczy w Anchorage.)
Groźny wirus atakuje!
Nowy wirus wędruje przy pomocy MSN messenger. Nazywa się jdbgmgr.exe i przenosi automatycznie za pomocą Messengera oraz książki adresowej. Nie wykrywa go McAfee ani Norton, pozostaje w uśpieniu 14 dni zanim zniszczy cały system. Można go usunąć zanim zniszczy folder twojego komputera. Aby go usunąć:
...po czym następuje dokładna instrukcja odnalezienia w systemie i usunięcia „niebezpiecznego” pliku. Odnalezienie opisywanego „wirusa” jest dla większości odbiorców łańcuszka wystarczającym potwierdzeniem jego prawdziwości. Niesłusznie. Opisywany plik to tak naprawdę zupełnie niegroźny (i potrzebny!) program systemowy.
O bezpieczeństwo własnego komputera można dbać na wiele sposobów. Najwięksi ortodoksi zbroją się w ciągle uaktualnianie antywirusy, chowają się za firewallami i rezygnują z używania podatnego na ataki oprogramowania. Innym wystarcza ostrożność przy otwieraniu ściąganych z sieci i przyniesionych na dyskietkach plików. Najbardziej frywolni pozostawiają sprawę bezpieczeństwa systemu ślepemu losowi i liczą na to, ze nic złego im się nie stanie. Ci ostatni może i wykazują się lekkomyślnością, ale przynajmniej oszczędzają sobie stresów wynikłych z prób ,,zabezpieczenia” systemu według otrzymanych na Gadu-Gadu rad.
Nad walką z wirusami w Internecie czuwają najtęższe umysły świata, zatrudniane przez specjalistyczne firmy. Na stronach producentów programów antywirusowych można znaleźć aktualne, wiarygodne informacje. Szansa na to, że jakiekolwiek poważne zagrożenie umknie uwadze specjalistów i mediów, a zostanie dostrzeżone przez autora internetowego łańcuszka, jest naprawdę znikoma. Bezpieczeństwo komputera jest sprawą zbyt poważną, aby chronić go niepoważnymi środkami.
To jest łańcuszek szczęścia
Powiedz głośno imię osoby w której się zakochałeś...
*Jeśli wyślesz tą wiadomość do 20 osób, spodobasz się tej osobie już w tym tygodniu.
*Jeśli wyślesz tę wiadomość do 10 osób, spodobasz się tej osobie w tym roku.
*Lecz jeśli nie wyślesz tego nikomu, będziesz miała/miał pecha w miłości przez kilka lat.
Każdy spojrzy na Ciebie z obrzydzeniem, więc bierz się do roboty. NACO CZEKASZ?! Wysyłaj to do jak największej ilości osób, a zobaczysz efekty. Masz na to 10 min.
Wcześniej występuje oczywiście właściwa treść, czyli zwrot „kocham Cię” w 110 językach, rymowanka o aniołkach albo jakaś inna mniej lub bardziej bzdurna pierdoła. Łańcuszki z tej grupy są bardzo popularne i co gorsza – bardzo irytujące. Często towarzyszą im urocze „prawdziwe” historie rodzaju: Paweł rozesłał ten łańcuszek i wygrał fortunę na loterii, Marek nie zrobił tego i przejechał go tramwaj. Wszystkich zaniepokojonych o swoją przyszłość internautów pragnę uspokoić – choć otrzymałem do tej pory kilkadziesiąt takich łańcuszków, a nie rozesłałem żadnego, nigdy w życiu nie przejechał mnie tramwaj. Natomiast osoby od których takie wiadomości dostaję, w dalszym ciągu do szkoły dojeżdżają raczej autobusem linii 706 niż peugotem 706.
No i po co to wszystko?
Łańcuszki są skonstruowane, aby możliwie skutecznie zachęcić odbiorcę do powielenia wiadomości i rozesłania jej dalej. Zagadka: jak nazywamy dane w jakiejkolwiek formie, których głównym celem jest ciągłe rozmnażanie się? Tym razem nie będzie audiotele. Odpowiedź brzmi: wirusy. Łańcuszki to kuzyni programów w rodzaju Blastera, Sassera, Slammera i reszty tej niszczycielskiej czeladki. Różnią się od nich tylko tym, że od powielania nie wykorzystują luk w oprogramowaniu komputerów. W zupełności wystarcza im nieskończona naiwność ich właścicieli.
Jak każdy komputerowy wirus, łańcuszki generują w Sieci niepotrzebny ruch. Obciążają łącza internetowe, zapychają skrzynki pocztowe i destabilizują działanie komunikatorów internetowych. Owszem, nie powodują utraty zapisywanych na dysku danych, ale zamiast tego... dostarczają spamerom naszych adresów e-mailowych. Kiedy rozsyłamy wiadomość e-mail poprzez opcję „przekaż dalej” – chcąc, nie chcąc – pozostawiamy w wiadomości własny adres e-mailowy oraz listę wszystkich adresów, na które kopię danego listu przesyłamy. Zdarzało się kiedyś otrzymywać łańcuszki, do których „przyklejono” kilkaset takich adresów. Czy zastanawialiście się kiedyś, w jaki sposób spamerzy wchodzą w posiadanie adresów kont pocztowych? To właśnie już znacie jedną z prostszych i efektowniejszych metod.
Druga strona medalu
Oczywiście nie każdy łańcuszek jest mniej lub bardziej złośliwym żartem autora lub podstępem grupy spamerów. Istnieje wiele wiadomości, o których czystym sumieniem powiedzieć można ,,pożyteczne” lub przynajmniej „nieszkodliwe”.
Są np. łańcuszki nawołujące do protestów przeciw sztucznie wywindowanym cenom benzyny. Są łańcuszki zawierające ciekawe przesłanie, myśli, wiersz, którym autor chciał podzielić się światem. Są też takie, które w zamyśle mają po prostu bawić czytelnika – żartem, rysunkiem, anegdotą. Powstaje jednak pytanie, czy nie prościej dzielić się takimi materiałami przy użyciu zaprojektowanych do tego narzędzi? Stron internetowych, forów dyskusyjnych? W ten sposób nie narazimy nikogo na otrzymywanie listów, których treścią zupełnie nie jest zainteresowany.
Autorzy internetowych łańcuszków z uporem przekonują nas, że dzięki rozesłaniu ich dalej zmienimy świat na lepsze. Nie wiem jak świat, ale Internet na pewno będzie lepszy, jeśli łańcuszki wyginą raz na zawsze. I miejmy nadzieję, że nie potrwa to tyle czasu, ile oduczanie ludzkości palenia „czarownic” na stosie.
Tekst został napisany przez Przemysława Pietrzkiewicza.
Wypowiadajcie sie na ten temat...
Boba Fett
Transaction to End...
Z łańcuszkami z pewnością spotkał się każdy internauta. Tak, to te urocze wiadomości kończące się prośbą w rodzaju ,,Wyślij to proszę do wszystkich znajomych” albo komunikatem ,,Roześlij dalej lub nikt już Cię nigdy nie pokocha”. Mówią, że człowiek jest przekorny. Cóż, najwyraźniej nie w tym przypadku. Rzesze internautów posłusznie rozsyła otrzymane wiadomości mając nadzieję, że w ten sposób (zależnie od łańcuszka) uratują komuś życie/ochronią swój komputer przed niebezpiecznym wirusem/zapewnią sobie szczęście w miłości/doprowadzą do upadku bandyckie koncerny naftowe/zbawią świat. I nie byłoby w tym pewnie nic złego, gdyby nie to, że rozsyłanie łańcuszków jest: naiwne, bezużyteczne, szkodliwe i... tak, głupie.
Dlaczego?
Dziecko umiera!
Nazywam się Anna Kowalska. Wraz z mężem i małą córeczką mieszkamy w Aleksandrowie Łódzkim pod Łodzią. Na początku tego roku u córki lekarze wykryli raka mózgu. Możliwe jest wyleczenie dziecka, jednak zabieg jest bardzo drogi i może być wykonany tylko w specjalistycznej kalifornijskiej klinice. Nie stać nas na to, jednak dobroduszni ludzie z firmy ANC zaoferowali nam pomoc. Za każdą kopię tej wiadomości rozesłaną na Gadu-Gadu na nasze konto wpłynie 0,15 zł. Prosimy o odrobinę litości. Z góry dziękujemy.
Anna i Jan Kowalscy wraz z córką
Łańcuszki tego typu są niezwykle popularne, a rozsyłając je, mamy świadomość, że robimy coś dobrego. Pomagamy innym nie ruszając się sprzed komputera. Niestety wszystkie łańcuszki tego rodzaju to najzwyklejsze fałszywki, wykorzystujące dobrą wolę internautów. Żadna poważna firma nigdy nikomu nie płaciła za rozesłanie w jakikolwiek sposób egzemplarze jakiegokolwiek łańcuszka.
Przede wszystkim to w zasadzie niemożliwe. Nie istnieje prosta metoda zliczania rozsyłanych w internecie e-maili czy wiadomości. Choć komunikatory internetowe takie jak Gadu-Gadu używają zazwyczaj centralnych serwerów do przesyłania wiadomości, aby je zliczać, trzeba by wejść w układ właśnie z twórcami danego komunikatora – o czym do tej pory nikt nie słyszał. Z e-mailami sytuacja jest nieco inna. Te co prawda przechodzą przez serwery pocztowe, ale każdy z nich działa niezależnie od pozostałych. Nie istnieje centralny komputer, zarządzający wymianą listów elektronicznych, trzeba by mieć „wtyki” we wszystkich serwerach pocztowych – a to już zupełnie nierealne.
W przypadku tego akurat łańcuszka udowodnienie oszustwa jest wyjątkowo proste. Wystarczy wpisać w jakiejkolwiek wyszukiwarce nazwę „dobroczynnej” firmy ANC. A następnie zastanowić się nad tym, jakie jest prawdopodobieństwo zaanażowania się w pomoc małżeństwu z Aleksandrowa Łódzkiego organizacji Animal News Center, African National Congress lub International Airport (Kolejno: Centrum Wiadomości dot. Zwierząt Kongres Narodowy Afryki, Międzynarodowy Port Lotniczy w Anchorage.)
Groźny wirus atakuje!
Nowy wirus wędruje przy pomocy MSN messenger. Nazywa się jdbgmgr.exe i przenosi automatycznie za pomocą Messengera oraz książki adresowej. Nie wykrywa go McAfee ani Norton, pozostaje w uśpieniu 14 dni zanim zniszczy cały system. Można go usunąć zanim zniszczy folder twojego komputera. Aby go usunąć:
...po czym następuje dokładna instrukcja odnalezienia w systemie i usunięcia „niebezpiecznego” pliku. Odnalezienie opisywanego „wirusa” jest dla większości odbiorców łańcuszka wystarczającym potwierdzeniem jego prawdziwości. Niesłusznie. Opisywany plik to tak naprawdę zupełnie niegroźny (i potrzebny!) program systemowy.
O bezpieczeństwo własnego komputera można dbać na wiele sposobów. Najwięksi ortodoksi zbroją się w ciągle uaktualnianie antywirusy, chowają się za firewallami i rezygnują z używania podatnego na ataki oprogramowania. Innym wystarcza ostrożność przy otwieraniu ściąganych z sieci i przyniesionych na dyskietkach plików. Najbardziej frywolni pozostawiają sprawę bezpieczeństwa systemu ślepemu losowi i liczą na to, ze nic złego im się nie stanie. Ci ostatni może i wykazują się lekkomyślnością, ale przynajmniej oszczędzają sobie stresów wynikłych z prób ,,zabezpieczenia” systemu według otrzymanych na Gadu-Gadu rad.
Nad walką z wirusami w Internecie czuwają najtęższe umysły świata, zatrudniane przez specjalistyczne firmy. Na stronach producentów programów antywirusowych można znaleźć aktualne, wiarygodne informacje. Szansa na to, że jakiekolwiek poważne zagrożenie umknie uwadze specjalistów i mediów, a zostanie dostrzeżone przez autora internetowego łańcuszka, jest naprawdę znikoma. Bezpieczeństwo komputera jest sprawą zbyt poważną, aby chronić go niepoważnymi środkami.
To jest łańcuszek szczęścia
Powiedz głośno imię osoby w której się zakochałeś...
*Jeśli wyślesz tą wiadomość do 20 osób, spodobasz się tej osobie już w tym tygodniu.
*Jeśli wyślesz tę wiadomość do 10 osób, spodobasz się tej osobie w tym roku.
*Lecz jeśli nie wyślesz tego nikomu, będziesz miała/miał pecha w miłości przez kilka lat.
Każdy spojrzy na Ciebie z obrzydzeniem, więc bierz się do roboty. NACO CZEKASZ?! Wysyłaj to do jak największej ilości osób, a zobaczysz efekty. Masz na to 10 min.
Wcześniej występuje oczywiście właściwa treść, czyli zwrot „kocham Cię” w 110 językach, rymowanka o aniołkach albo jakaś inna mniej lub bardziej bzdurna pierdoła. Łańcuszki z tej grupy są bardzo popularne i co gorsza – bardzo irytujące. Często towarzyszą im urocze „prawdziwe” historie rodzaju: Paweł rozesłał ten łańcuszek i wygrał fortunę na loterii, Marek nie zrobił tego i przejechał go tramwaj. Wszystkich zaniepokojonych o swoją przyszłość internautów pragnę uspokoić – choć otrzymałem do tej pory kilkadziesiąt takich łańcuszków, a nie rozesłałem żadnego, nigdy w życiu nie przejechał mnie tramwaj. Natomiast osoby od których takie wiadomości dostaję, w dalszym ciągu do szkoły dojeżdżają raczej autobusem linii 706 niż peugotem 706.
No i po co to wszystko?
Łańcuszki są skonstruowane, aby możliwie skutecznie zachęcić odbiorcę do powielenia wiadomości i rozesłania jej dalej. Zagadka: jak nazywamy dane w jakiejkolwiek formie, których głównym celem jest ciągłe rozmnażanie się? Tym razem nie będzie audiotele. Odpowiedź brzmi: wirusy. Łańcuszki to kuzyni programów w rodzaju Blastera, Sassera, Slammera i reszty tej niszczycielskiej czeladki. Różnią się od nich tylko tym, że od powielania nie wykorzystują luk w oprogramowaniu komputerów. W zupełności wystarcza im nieskończona naiwność ich właścicieli.
Jak każdy komputerowy wirus, łańcuszki generują w Sieci niepotrzebny ruch. Obciążają łącza internetowe, zapychają skrzynki pocztowe i destabilizują działanie komunikatorów internetowych. Owszem, nie powodują utraty zapisywanych na dysku danych, ale zamiast tego... dostarczają spamerom naszych adresów e-mailowych. Kiedy rozsyłamy wiadomość e-mail poprzez opcję „przekaż dalej” – chcąc, nie chcąc – pozostawiamy w wiadomości własny adres e-mailowy oraz listę wszystkich adresów, na które kopię danego listu przesyłamy. Zdarzało się kiedyś otrzymywać łańcuszki, do których „przyklejono” kilkaset takich adresów. Czy zastanawialiście się kiedyś, w jaki sposób spamerzy wchodzą w posiadanie adresów kont pocztowych? To właśnie już znacie jedną z prostszych i efektowniejszych metod.
Druga strona medalu
Oczywiście nie każdy łańcuszek jest mniej lub bardziej złośliwym żartem autora lub podstępem grupy spamerów. Istnieje wiele wiadomości, o których czystym sumieniem powiedzieć można ,,pożyteczne” lub przynajmniej „nieszkodliwe”.
Są np. łańcuszki nawołujące do protestów przeciw sztucznie wywindowanym cenom benzyny. Są łańcuszki zawierające ciekawe przesłanie, myśli, wiersz, którym autor chciał podzielić się światem. Są też takie, które w zamyśle mają po prostu bawić czytelnika – żartem, rysunkiem, anegdotą. Powstaje jednak pytanie, czy nie prościej dzielić się takimi materiałami przy użyciu zaprojektowanych do tego narzędzi? Stron internetowych, forów dyskusyjnych? W ten sposób nie narazimy nikogo na otrzymywanie listów, których treścią zupełnie nie jest zainteresowany.
Autorzy internetowych łańcuszków z uporem przekonują nas, że dzięki rozesłaniu ich dalej zmienimy świat na lepsze. Nie wiem jak świat, ale Internet na pewno będzie lepszy, jeśli łańcuszki wyginą raz na zawsze. I miejmy nadzieję, że nie potrwa to tyle czasu, ile oduczanie ludzkości palenia „czarownic” na stosie.
Tekst został napisany przez Przemysława Pietrzkiewicza.
Wypowiadajcie sie na ten temat...
Boba Fett
Transaction to End...