Samotny łowca 2

Boba Fett

Member
Dołączył
26.4.2005
Posty
334
Oto dalsza część ,,Samotnego łowcy". Jest to pierwszy rozdział, ale napewno dokończe tą powieść jak poprzedniczkę.
smile.gif
Byłbym wdzięczny za ocenienie. A, i radze przeczytać pierwszą część tym, co jej nie czytali, pomoże zrozumieć niektóre zdarzenia i myśli bohatera.



Rozdział 1


Jak przed laty, kiedy chłopiec o imieniu Drak stracił swoich rodziców, miało się to samo stać i teraz, tylko z jednym wyjątkiem, tym chłopcem jest szesnastoletni Szakal. Syn Draka i Dairin, który urodził się im po tragicznej śmierci dawnego przeciwnika ojca, Szakala. Właśnie po nim ten chłopiec odziedziczył to imię. Ojciec Szakala nadał mu to imię nie dlatego, że Szakal był jego przeciwnikiem, lecz dlatego, że jego były przeciwnik uratował mu życie podczas krwawej bitwy na wyspie Woriand. To, co się zdarzyło na ów wyspie było rzeźnią. Ojciec często mu opowiadał tą historię na dobranoc. Szakal lubił słuchać opowieści ojca kiedy był w na wyspie Wariand i Khorinis, gdzie była kiedyś Kolonia Górnicza. Obiecał sobie, że będzie taki jak ojciec był w przeszłości, że będzie Samotnym łowcą, czyli człowiekiem na zlecenia. Interesowało go takie życie. Wielu, którzy chcieli być ów łowcami szybko tracili życie. Każdy kto nim został miał zawsze wielu wrogów. Ojciec mu opowiadał, że też prawie stracił życie na wyspie Khorinis przez jego wroga, który chciał mu dać zlecenie. Uratował go jednak pewien człowiek, człowiek, który dokonał wielu wspaniałych czynów. Imienia jednak nie znał. Szakal jak wielu chłopców chciało zostać wojownikami, ale nie w służbie Innosa, dla siebie. Ale jednak chciał czegoś, co mógł zaznać chyba jedynie u Paladynów, chciał przeżyć taką bitwę, na której był jego ojciec. Chłopiec kochał swojego ojca i go podziwiał. Zawsze udawało mu się ujść z życiem, ale nie tym razem. Szakal przyglądał się z wielkiego pagórka na ojca, który był w dole. Drak był otoczony przez sześciu orków, i wiedział, że nie ma szans. Miał miecz, który należał niegdyś do Szakala. Jednego cudem zabił, ale z innymi miał już większe problemy. Jeden z orków walczył, a inne się przyglądały. Najpierw potknął się o ciało zabitego potworo, co prawie nie przypłacił życiem. Wstał i stanął w pozycji bojowej. Ork ryknął i rzucił się do ataku. Wpierw stwór zadał cięcie od boku, ale Drak w ostatniej chwili odskoczył i odciął rękę, która trzymała topór. Ork wyglądał na wściekłego z bólu. Złapał lewą ręką broń i ruszył znów do ataku. Tym razem miał mniejsze szanse, bo za bardzo nie umiał walczyć lewą ręką. Zamachnął się, ale po wykonanym ataku upadł na ziemię. Drak wykorzystał szansę i wskoczył potworowi na plecy, po czym wbił mu miecz w głowę i krzyknął ,,Kto następny?!”. Wiedział, że miał po prostu szczęście, że ork upadł. Popatrzył na Szakala, i powiedział nie słyszalnym głosem by uciekał póki może. Pozostałe pięć orków rzuciło się na Draka. Szakal odwrócił się i zaczął biec jak najszybciej mógł. W oddali słyszał krzyki ojca i ryki stwrów. Po chwili słyszał już tylko śmiech, ale nie śmiech ojca. On zginął, on nie żyje. Dlaczego on dopuścił, aby te bestie zabiły jego tatę? Przecież mógł zbiec na dół i mu pomóc. Ale jego ojciec byłby wściekły, że nie dość, że on sam zginie to jeszcze jego syn. Szakal biegł z łzami w oczach. Czuł się okropnie po śmierci ojca. On go tyle nauczył, tyle pokazał, a teraz odszedł. Odszedł na zawsze. Ale wiedział, że jego ojciec się cieszy, że on uciekł i żyje dalej. Że będzie mógł go pomścić. Jest jeszcze coś, co musiał zrobić, uwolnić matkę z rąk handlarzy niewolników. Porywali oni kobiety, następnie je gwałcili i sprzedawali jakimś bogatym ludziom. Los jego matki może być taki sam, jeśli jej jak najszybciej nie odnajdzie. On to zrobi, odnajdzie ją i pomści ojca, lecz jeśli tego nie zrobi, będzie pewne, że nie nadaje się na tytuł Samotnego łowcy. Szakal wbiegł na jakieś ogromne pole i zobaczył wilka, który chciał pożreć małą owieczkę. Wyciągnął miecz i z okrzykiem w ustach rzucił się na jego. Wilk odwrócił się i zdziwił tak nagłym atakiem. Wyszczerzył zęby i ruszył w stronę chłopca. Szakala już nie obchodziło nic. Jeśli zginie to spotka się z ojcem, ale... utraci matkę. Z groźną minął biegł dalej. Zwierze skoczyło w stronę Szakala, lecz chłopiec się schylił i wilk go przeskoczył. Oboje się odwrócili i znowu zaatakowali. Zwierze i tym razem skoczyło, lecz chłopiec nie zdążył odskoczyć ani się schylić. Wilk go powalił, lecz nie zabił, bo Szakal bronił się mieczem jak mógł. Jego miecz spoczywał na gardle wilka, ale nie tak, aby zadać mu śmiertelny cios, tylko tak, żeby zwierze nie mogło zatopić kłów w jego gardle. Jednak wilk był silniejszy i kły były coraz bliżej gardła. Nie miał szans, jeśli będzie dalej próbował odciągnąć głowę wilka od swojej. Wziął wszystkie siły w ręce i jednym ruchem odepchnął głowę wilka i przeturlał się na bok. Zwierze natychmiastowo chciał wbić kły w miejsce gdzie przed chwilą było gardło Szakala. Odwróciło się do niego i skoczyło, lecz to był błąd bestii. Szakal zrobił tę samą sztuczkę, co jego ojciec, kiedy był w Khorinis. Wilk sam się wbił na jego miecz podczas skoku. Wbicie było tak poważne, że zwierze umarło natychmiast. W podniósł się i otrzepał z kurzu. W oddali usłyszał głos jakiegoś mężczyzny. Wołał go i biegł w jego stronę. Po chwili już był koło Szakala i złapał go za ramiona i zapytał:
- Czy ta bestia nic ci nie zrobiła?
- Nie. – odpowiedział Szakal ze złą miną i próbował się uwolnić z rąk człowieka.
- Uratowałeś moją owcę, a przy okazji zabiłeś przywódcę wilków, który nękał moją farmę. Jak mogę ci dziękować?
- Nie trzeba. – odpowiedział z dalej złą miną. Udowodnił samemu sobie, że jest godny nosić nazwę Samotnego łowcy.
- Ja muszę, uwolniłeś nas od tego wilka, więc musimy ci się jakoś odwdzięczyć. – nalegał mężczyzna.
Teraz przesadził. Szakal uprzejmie powiedział, że nic nie chce, ale ten farmer nie chciał ustąpić. Wbił człowiekowi nie schowany miecz w brzuch. Tamten otworzył szeroko oczy. Szakal nie wiedział czy z bólu czy z ze zdziwienia. Widział, że człowiek nie powie już ani słowa i zaraz padnie na ziemię martwy. I tak po chwili się stało. Farmer padł na ziemię i już nie oddychał. Szakal musiał się już przyzwyczajać do martwych ciał i do zabijania ludzi jeśli miał się stać Samotnym łowcą. Może kiedyś ten człowiek mógłby mu grozić? Teraz żałował, że musiał zabić tego wilka. Gdyby go nie zabił, to teraz i ten człowiek by żył, ale cóż, przynajmniej będzie miał co jeść, bo robił się już głodny. Podszedł do owieczki i bez cienia litości poderżnął jej gardło. Zbliżała się noc, więc Szakal rozpalił ognisko i zaczął piec mięso. Gdy się upiekło szybko je zjadł i położył się spać, ale musiał być czujny, te orki mogą tu przyjść i to wtedy one nie będą miał cienia litości dla niego. Podczas nocy nie miał żadnego snu, i gdy wstał rano zdziwiło go to. Zawsze mu się śniły różne przygody, a szczególnie pewien grób, którego nie widział na oczy. Jednak wiedział, że ten grób jest związany z jego ojcem. Ale jeśli to było to, o czym myślał to... to wolał o tym nie myśleć. Ojciec opowiadał mu o człowieku o imieniu Szakal, o tym jak uratował mu życie i jaki był z niego dobry wojownik. Opowiedział mu także o swoim dzieciństwie u Motrinów. Drak za wszelką cenę chciał, aby jego dzieciństwo wyglądało inaczej. I tak było, rozpieszczali go, ale nie za bardzo. Ale jednak ma podobne dzieciństwo, nie ma teraz przy sobie ojca i matki. Jeśli odnajdzie matkę, to będzie miał już tylko ją, ale co oni zrobią? Nie mają już domu, Drak nie żyje i z czego mają żyć? Szakal długo by nie pociągnął na polowaniach i nie mieliby gdzie spać. Dość tego, pomyślał, nie będę już o tym myślał, czas ruszać w drogę. Wstał i zaczął iść. Doszedł do ów farmy, z której pewnie pochodził ten już nie żyjący farmer. Przed domem stała kobieta i zapewne czekała na kogoś. Gdy zobaczyła Szakala podbiegła do niego szybko i zapytała:
- Widziałeś w pobliżu farmera? Widziałeś?
- On już nie żyje. – odpowiedział z niezbyt zadowoloną miną.
- Ale, ale... to niemożliwe... jak to się stało? – zapytała ze łzami w oczach.
- Za bardzo był natarczywy...
- Natarczywy? Zabiłeś go?! Ty! Ty mały bachorze! Zawołam straż i zobaczysz co to jest prawdziwa kara!
- Nie, ja tego nie zobaczę, i radzę pani też nie być dla mnie natarczywą, bo spotka panią taki sam los jak pani męża. – powiedział powoli.
- Nie odważysz się! – krzyknęła.
- Ostatnie ostrzeżenie, ja nie żartuję. – rzekł i ruszył dalej, miał już dość tej rozmowy. Nie chciał zabijać kobiety, która przed chwilą dowiedziała się o śmierci męża.
Kobieta płakał i to głośno, lecz Szakala już to nie obchodziło. Teraz zaczynał nowe życie, życie Samotnego łowcy. Teraz zamierzał jak najszybciej odszukać matkę i pomagać jej z zarobków, które dostanie za zlecenia. Podjął już decyzje, której już nie odwoła i która zmieni jego życie. Jeśli odnajdzie matkę nie żywą to popłynie tam gdzie jego ojciec, na wyspę zwaną Khorinis, i tam się zemści na orkach. Z tyłu usłyszał jak ktoś biegnie w jego stronę. Ostrzegałem, pomyślał i odwrócił się gwałtownie i w tym samym czasie wyjął miecz z pochwy. Zobaczył biegnącego w jego stronę mężczyznę. Miał najwyżej osiemnaście lat i miał w ręku miecz. Najwyraźniej chciał zabić Szakala za to, że zabił tamtego farmera. Możliwe, że to był jego syn. Gdy podbiegł zamachnął się od boku, lecz Szakal to sparował, i tak walnął w miecz przeciwnika, że tamten go upuścił. Nie zastanawiał się długo, nie zamierzał czekać, aż podniesie miecz. Złapał go za gardło i podniósł na kilka centymetrów. Przypomniał sobie, że jego ojciec też takie coś uczynił w Khorinis. On go coraz bardziej przypomina. Jego przeciwnik próbował coś powiedzieć, co oznaczało ,,wygrałeś, puść mnie”. Szakal jeszcze kilka sekund go potrzymał i puścił. Tamten złapał od razu miecz i stanął.
- Teraz zginiesz za wszystko, co nam wyrządziłeś! – krzyknął chłopak.
Szakal nie odpowiedział, tylko walnął w jego miecz, potem drugi raz i trzeci. Za czwartym razem walnął tak mocno, że miecz ułamał się wpół. Jego przeciwnik zdziwił się i upuścił połowę miecza, który był już tylko kawałkiem żelastwa. Odwrócił się i uciekł. Szakal popatrzył najpierw na niego potem na wieśniaczkę i splunął, po czym się odwrócił i wszedł w gęsty las.
 

paniscus

Member
Dołączył
28.4.2005
Posty
375
No siema!!
Mi się wydaje, że trochę przesadziłeś z tym Szakalem. Dla mnie w ogóle nie przypomina ojca, no chociaż trochę. Nie wiem jakim cudem stał się taki zły skoro ojciec wychowywał go inaczej, bo chciał dobrze. Szakal nie stracił rodziców jako maleńkie dziecko, tylko już jako chłopak, dlatego powninien mieć troche ukształtowaną psychikę.
to jest jakiś potwór, niezdolny do kochania bliźniego.
biggrin.gif

Nota 7/10

NaRka
 

<INOS>

Member
Dołączył
29.1.2005
Posty
457
Opowiadanie bardzo fajne tylko troche mętne bo szakal tylko zabijał ludzi koniec był beznadziejny ale początek super dlatego ocena:
8/10
 

..::MAT::..

Member
Dołączył
5.6.2005
Posty
32
Sam niewiem jak je ocenić niby ciekawe ale troszkę zamotane.
a ten szakal to człowiek czy ybork??????
ale tak wogule niejest takie beznadziene pisz dalej.
Dobra rada wsaawiaj więcej dialogów. Niestety nie ocenie bo sam niewiem jak
POZDRO

ps Sam pisze może niedługo tu je zamieszzce.
 

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
No ładnie powstje kolejna seria opowiadania z serii " Samotny Łowca".

Ciesze się, że nareszcie je przeczytałem ale czuje mały niedosyt. Fabułą jest dobra i zawiła. Czyta się spoko troche za mało dialogów ale jest spox. Różni się to od innych części ale jest chyba ciut lepsze w sensie fabularnym.
Podoba mi się i czekam za kolejnym rodziałem.
Pozdro
 

Boba Fett

Member
Dołączył
26.4.2005
Posty
334
No! Wreszcie zaczęliście oceniać i bardzo cieszy mnie fakt, że Kacperex przeczytał tą powieść w CAŁOŚCI (chyba). Spróbuję dokończyć SŁ2, ale mam takie pytanie: Czy opłaca się dać tą opowieść (połączoną z SŁ1) do konkursu w ,,Opowiadaniach"? Napiszcię proszę.
unsure.gif
 

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
QUOTE (Boba Fett @ 10-06-2005, 18:36) No! Wreszcie zaczęliście oceniać i bardzo cieszy mnie fakt, że Kacperex przeczytał tą powieść w CAŁOŚCI (chyba). Spróbuję dokończyć SŁ2, ale mam takie pytanie: Czy opłaca się dać tą opowieść (połączoną z SŁ1) do konkursu w ,,Opowiadaniach"? Napiszcię proszę.
unsure.gif

Kacperex jest twoim cichym fanem
smile.gif
Jasne, że przeczytałem całego "Samotnego łowce". Ja lubię taką tematyke i podoba mi się styl twego pisania i mogę powiedziec, że pisze jako jeden z lepszych userów w tej dziedzinie!
Do konkurs możesz smiało dać całą serie "Samotnego Łowcy" napewno zajmie jakąś wysoką lokate!!

Pozdro! I pisz dalej!
 

viqux

Member
Dołączył
20.5.2005
Posty
252
Bardzo, bardzo fajne opowiadanie. Przypadło mi do gustu, chociaż nie wiem, jak to było z tym ojcem bo nie czytałem 1 części. Ale mimo to bardzo mnie się podobało, bo realistycznie pokazany był świat w którym żyje szakal i nie wiem co jeszcze mam dodać. Nic dodac nic ująć. 9/10
 

miszcz dioda

Debile
Dołączył
20.5.2005
Posty
43
trochę za krwawe ale spoko chociaż są pewme ale np szakal jako że po śmierci ojca dostał takiego ataku szału że hej ja bym go bardziej uspokoił a nie robił morderce
 

Boba Fett

Member
Dołączył
26.4.2005
Posty
334
Rozdział 2


Młody Szakal doszedł do miasta. Był zmęczony, głodny i spragniony. To, co się wydarzyło niedawno nie mogło do niego dojść. Najpierw śmierć ojca, potem wyczerpująca walka z wilkiem, a na koniec zabójstwo niewinnego wieśniaka. I jeszcze to jak potraktował tamtą kobietę i jej dziecko... Nie, to go nie obchodzi, przecież od teraz jest Samotnym łowcą, a z nimi nie warto zadzierać. Większość, którzy chcieli ich zabić, teraz nie żyje. Tak samo jak ten wieśniak, tylko, że on chciał mu coś dać, był natarczywy. Przeszedł przez bramę, której pilnowało dwóch wysokich strażników. Przepuścili go bez zbędnych pytań. Szakal od razu udał się w stronę gospody. W środku było pięć stolików, w tym dwa wolne. Usiadł koło stolika przy ścianie i zawołał barmana. Tamten podszedł i spytał się co chce zamówić.
- Chleb i piwo. – odpowiedział Szakal.
- Nie jesteś za młody na piwo? – zapytał znów barman.
- Niech to pana nie obchodzi. Daj mi to co zamówiłem, albo idę do innej gospody. – rzekł stanowczo Szakal.
Barman posłusznie poszedł do lady i po chwili wrócił z chlebem i piwem.
- Należy się sześć sztuk złota.
Szakal dał mu pieniądze i zaczął jeść chleb. Gdy skończył zabrał się za piwo. Nagle przed nim, ktoś w stół wbił sztylet. Szakal odruchowo złapał go za rękę. Tamten się uwolnił i powiedział:
- Spokojnie, nic ci na razie nie zrobię. – rzekł i przysunął sobie krzesło do stolika, przy którym siedział Szakal. – Mam tylko kilka pytań.
- A co mnie to obchodzi? Wynoś się. – powiedział już z lekka zdenerwowany Szakal.
- Nie wściekaj się szczeniaku. Widzę, że nie jesteś stąd. Przybywasz pewnie zza miasta, a więc pewnie wiele widziałeś.
- Może tak, może nie.
- Dobra, jestem poszukiwaczem Samotnych łowców. Widziałeś gdzieś w pobliżu takich osobników? – zapytał mężczyzna.
- A po co ich szukasz? – zapytał zdziwiony Szakal.
- Niech to cię nie obchodzi. Ale jak jesteś już taki wścibski to ci powiem. Ja na nich poluję, i jeszcze żaden mi nie uciekł. – odpowiedział człowiek.
- To życzę ci powodzenia, ja żadnych nie widziałem. Możesz już iść.
- Słuchaj, ja się wszystkiego dowiem, i jak będziesz ukrywał jednego z nich, to cię spotka taki sam los jaki ich. – powiedział mężczyzna i wyszedł z gospody.
Szakal zdenerwowany zaczął pić powoli piwo, gdy nagle przysiadł się do niego drugi mężczyzna, gdzieś w jego wieku.
- Witaj, nazywam się Irtok. Widziałem jak cię zaczepił ten poszukiwacz. – zaczął przyjaźnie mężczyzna.
- I co z tego? Nie mam chęci do rozmowy.
- Moglibyśmy się poznać. A więc jak masz na imię? – zapytał Irtok.
- Szakal. – odpowiedział.
- Szakal? – zapytał bardzo zdziwiony. – Mój ojciec miał tak na imię...
- Twój ojciec? Hmm... Czy on nie był przypadkiem w Koloni Górniczej? – zapytał Szakal. Przypomniał sobie, o długu, jaki miał jego ojciec wobec Szakala. Za to, że uratował mu życie.
- Podobno zmarł, kiedy odszedł od mojej matki, ale ja w to nie wieże. Na pewno żył, albo jeszcze żyje.
- A powiedz mi jak miał na nazwisko? - Zapytał Szakal.
- Hmm... Chyba Motrin, ale nie jestem pewien. – odpowiedział Irtok po chwili zastanowienia.
- Twój ojciec nie żyje, zginął w bitwie o Woriand. – powiedział zdecydowanym głosem.
- Nie...Nie żyje? Czyli moje poszukiwania poszły na marne. A skąd znałeś mojego
ojca?
- Mój ojciec go znał z dawnych czasów, kiedy był jeszcze młody.
- Dzięki, ja już pójdę, nie będę ci przeszkadzał – powiedział Irtok ze smutną miną i też wyszedł z knajpy.
A więc to jest syn Szakala, nie wiedziałem, że dawny wróg ojca miał syna. Teraz to Szakal mógł spłacić dług ojca. Mógł go spłacić jego synowi, ale nie teraz. Teraz musiał znaleźć swoją matkę, i to jak najszybciej. Dopił piwo, wstał i wyszedł z gospody, po czym wyszedł z miasta i zaczął szukać matki...

Pięć dni później


Szakal był przed obozem niewolników. Dowiedział się do ludzi, gdzie jest ich obóz. Wyciął otwór w największym namiocie i wszedł do środka. Wewnątrz było pełno martwych ciał kobiet, prócz jednej. Podszedł do niej z wielką nadzieją w sercu, że to jego matka. Okazało się, że to naprawdę jego matka, ale ledwo żywa.
- Mamo! – krzyknął po cichu i uklęknął przed nią.
- Szakal... Przyszedłeś po mnie...
- Nic nie mów. Uratuję cię. Musimy stąd szybko uciekać.
- Nie Szakalu... ja nie mam sił... zginę tutaj...
- Nie zginiesz! – w oczach miał już łzy.
- Szakalu... Wiedziałam, że po mnie przyjdziesz... – to były jej ostatnie słowa. Umarła.
- Nieee! – krzyknął Szakal.
Gdyby przyszedł o jeden dzień wcześniej, tylko o jeden dzień, to by uratował swoją matkę. Ona specjalnie czekała na niego, żeby ostatni raz w życiu go zobaczyć i umrzeć szczęśliwa.
,,Wiedziałam, że po mnie przyjdziesz”, te słowa ciągle słyszał w głowie. Jak on mógł zawieźć? Pierwszy raz w życiu... Ucałował matkę w czoło i wziął ją na ręce. Po chwili wyszedł z namiotu i zaczął iść przed siebie. Szedł tak kilka godzin. Wreszcie podszedł pod jakiś skalny pagórek. Przed nim była jednak trawa. Zaczął kopać dół. Godzinę później położył ciało swojej matki do dołu i zaczął zakopywać. Gdy już grób był zakopany, poszedł do portu, aby tam wynająć statek i popłynąć tam, gdzie niegdyś był jego ojciec. Do Khorinis...
 

Boba Fett

Member
Dołączył
26.4.2005
Posty
334
Wiem, że i tak tego raczej nie zrobicie, ale warto spróbować. Oczywiście proszę was o ocenienie. Jakoś nigdy (no może ostatnio robiliście) nie oceniacie moich prac jak was o to proszę... ale może tym razem będzie inaczej...
 

paniscus

Member
Dołączył
28.4.2005
Posty
375
No siema!!
Fajne opowiadanko. Coś mi się zdaję, że ten poszukiwacz będzie w przyszości walczy z Szakalem.
Trochę dziwne, że nikt nie zaczepił Szakala w tym obozie myśliwych.
noty na razie nie dam, może później jak będzie trochę więcej.

NaRka


QUOTE Wiem, że i tak tego raczej nie zrobicie, ale warto spróbować. Oczywiście proszę was o ocenienie. Jakoś nigdy (no może ostatnio robiliście) nie oceniacie moich prac jak was o to proszę... ale może tym razem będzie inaczej...

Ja twoje wszystkie prace jakie napisałeś oceniłem, od Neka i tych wszystkich początkowych opowiadań do tych teraz, z Kornem włącznie.
Mam prośbę mógłbyś ocenić moje opowiadanie, jest trochę dugie, ale chyba warto czytać
laugh.gif
tą prośbę kieruje do wszystkich userów.
Moja praca to "Brago- studium tyranii" autor paniscus
 

Boba Fett

Member
Dołączył
26.4.2005
Posty
334
Po długiej przerwie, możecie ujrzeć następny rozdział Samotnego łowcy 2. Mam nadzieję, że ocenicie moją pracę. Jeśli jednak tak się nie stanie, to uznam, że nie będzie się opłacało kończyć tą powieść. Ale jak narazie życzę miłej lektury.




Rozdział 3



Dwumasztowiec zbliżał się pewnej wyspy, która była całkiem zapomniana. Cała szara i ponura. Ze statku, który nie był pierwszej klasy, można było zobaczyć w oddali port jakiegoś miasta, które było zewsząd otoczone lasami i gdzieniegdzie górami. Wszystko to wyglądałoby pięknie, gdyby nie to, że... portowe miasto zostało otoczone wojskami orków. Ogniska i małe chatki. Te właśnie rzeczy oznaczały, że w pobliżu musiały być te stwory, a taczej ich dziesiątki. Jednak nie to było najgorsze, co miało się zdarzyć...
Szakal opierał się o reling i odwróconą głową w lewo spoglądał na miasteczko i rozmyślał o matce, ojcu... o Samotnym łowcy, który niegdyś był na tej wyspie, a nawet w Koloni Górniczej. Chłopak obiecał sobie w myślach, że pójdzie do ów więzienia. Pójdzie i odszuka starą chatę Draka. Zabierze wszystko, co mogło świadczyć o jego byciu tam, a na koniec spali ten szałas. Przez chwile Szakal nawet myślał, by pomóc się rozprawić z tymi orkami, ale otatecznie odrzucił ten pomysł. W końcu on sam był teraz Samotnym łowcą, i kto nie zapłaci, ten nie dostanie ,,twardego towaru”. No cóż, życie tego chłopaka nie było łatwe. Musiał teraz się ustatkować, zapomnieć o śmierci rodziców i żyć dalej.
Statek powoli dopłynął do swojego celu i zacumował. Pierwsze, co zobaczył Szakal, to to, ze w porcie nie ma ani jednego statku, którym możnaby odpłynąć z tej wyspy! Na brzegu stał tłum ludzi, który chyba oczekiwał, że ów statek zabierze ich na kontynent. Jeśli tam popłyną, to nie uciekną od tych paskudnych stworów, bowiem cały kontynent był także opanowany przez orki. Nastały mroczne czasy, gdzie tylko najsilniejsi przetrwają. A on był jednym z nich...
Powoli zszedł z pokładu rozglądając się na boki. Przecisnął się przez zebrany tłum i skręcił w lewo, przypominając sobie, gdzie jest droga do centrum. Przeszedł pod skałą, przypominającą most i ruszył kamienną ścieżką w stronę pobliskiej gospody. Do środka wszedł bez problemów. Usiadł przy wolnym stoliku i zamówił kawałek mięsa, bo po tej całej podróży statkiem strasznie zgłodniał, a okrętowy kucharz był beznadziejny. Pomyślał, że dziwne by to było, gdyby tym razem ktoś nie zakłócił mu spokoju. No a jakże, po chwili dosiadł się jakiś żebrak i spojrzał na Szakala.
- Dasz coś biednemu? – zapytał.
- A pracy byś sobie nie mógł znaleźć? – zapytał młodzieniec.
- A no, kiedy byłem strażnikiem miejskim, ale przez pewnego człowieka musiałem odejść, bowiem nie mogłem spłacić mojego długu u lichwiarza.
- To dlaczego odszedłeś od straży? Podobno jest dobrze opłacana.
- Powiedziałem temu lichwiarzowi, że w lesie moje złoto zabrał były więzień Koloni Górniczej, a on na to mnie wyśmiał i puścił taką plotkę. Nie mogłem już być w straży, po prostu nikt mnie szanował. Śmiali się ze mnie.
Szakal zamyślił się na chwilę, po czym rzekł: Jak nazywał się ten więzień?
- Stare czasy, kilkanaście lat temu... za bardzo nie pamiętam...
Chłopak odpiął od pasa małą sakiewkę i rzucił ją na stół.
- Czy to ci przypomni jego imię?
- Hmmm... muszę się zastanowić... tak, to na pewno on, to przez niego miałem same kłopoty. Zwał się chyba Drak... ale nie jestem pewien.
- Którędy mogę się najszybciej dostać do Koloni? – zapytał Szakal.
- Przełęcz... ale nie radzę, orki pilnują ją nadzwyczajnie. Lecz to jest jedyna droga do tego więzienia.
- Nie, to nie jest jedyna. Masz może mapę?
- Tak... kilka lat ma, ale mogę ci ją sprzedać...
- Zaznacz mi na niej, gdzie ten Drak cię napadł.
- Za wiele ode mnie wymagasz młodzieńcze. Ale dobrze.
Żebrak zastanawiał się chwilę, czym by tu zaznaczyć to miejsca na mapie. Po chwili wziął małą kostkę z mięsa, które zjadł Szakal i ostrym końcem lekko przebił stary papier. Wręczył mu ją, a chłopak odpiął drugi mieszek. Wstał i zaczął iść w stronę wyjścia. Wyszedł na zewnątrz i skręcił w lewo nie zwracając uwagi na wołanie kupców. Opuścił już aleję portową i udał się do najbliższego wyjścia z miasta przez drogę, na której było kilka sklepów. Przed bramą stało dwóch strażników. Nawet się nie odezwali, kiedy Szakal przechodził koło nich. Zdziwiło go, że po tej stronie miasta nie było w ogóle orków. Kawałek drogi później skręcił w prawo w gęsty las. Po drodze spotkał kilka krwiopijców, które nawet nie zauważyły jak zginęły. Wreszcie chłopka dotarł do miejsca zaznaczonego przez biedaka. Ujrzał tam szkielet wilka i... jamą w ziemi, którą wykopały kretoszczury. Będzie ciężko, pomyślał. Wczołgał się do środka i zaczął żmudną podróż przez istny labirynt ciasnych korytarzy.
Błąkanie się w tej ciasnocie zajęło mu około dwóch godzin. Dwóch perfidnych godzin. Wyszedł na zewnątrz i ujrzał szary świat. Niegdyś przepiękną krainę otoczoną przez magiczną barierę. Usłyszał nagle ryk trzech potworów. Obrócił się ku nim i ujrzał orki.
- Miłe przywitanie, przyznam... – powiedział na głos bardziej do siebie.
Wyciągnął swój własny miecz i przygotował się do ciężkie walki. Pierwsze monstrum już biegło w jego stronę, a kiedy było już blisko, zamachnęło się toporem na wysokości głowy chłopaka. Jednak on się instynktownie uchylił i swoją broń wbił w brzuch potwora. To nie powaliło orka, więc niedoszła ofiara paskudnej bestii odbiegła na prawo, lecz nie zauważyła, że tam już stało następne monstrum. Samotny łowca wyjął drugi miecz, wsadzony do pochwy po prawej stronie. Biegł dalej wprost na orka, a gdy był już blisko, uchylił się od ciosu wielkiego topora, a sam ciął jednym mieczem po lewej stronie potwora, a drugą bronią po prawej stronie. Na ciele bestii pojawił się czerwony ,,X”. Na koniec zamachnął mieczem i odciął ręke zdezorientowanego wroga, w której trzymał topór. Ranny ork podał na ziemię i kulił się z bólu. Nietknięty potwór dopiero teraz zamierzał pomóc swoim pobratyńcom. Z rykiem na twarzy nacierał na młodzieńca, który już obmyślał jakiś plan. Trzeba było uzupełnić braki w mojej broni, pomyślał. Stał w miejscu i czekał. Gdy potwór był dostatecznie blisko, Szakal prawym mieczem wbił w prawy bok brzucha, a lewy w lewo, które w efekcie przecięły orka na pół, ku zdziwieniu łowcy, który nie spodziewał się takiego efektu. Powtórzył cios, tylko tym razem na odwrót, a na koniec dwa ostrza wbił w sam środek orka. Górna połowa upadła do tyłu na ziemię, a dolna przed młodzieńcem. Było to makabryczne, lecz ostatni ranny ork nie zważał na śmierć innych ze swojej grupy. Podniósł topór, by znów przeciąć Samotnego łowcę na pół, jednak i tym razem tamten się uchylił i wbił miecz, ale tym razem w lewą stronę klatki piersiowej. Potwór złapał się w miejsca, gdzie przed sekundą był jeszcze wbity miecz. Osunął się na ziemię i czekał. Szakał wiedział, że zapewne monstrum niedługo umrze, więc odwrócił się i zaczął iść przed siebie. Ork ciąle skomlał z bólu, lecz nagle przestał. Młodzieńcowi zdawało się to dziwne, więc spojrzał za siebie wprost na naciągnięty bełt w kuszy. Porzukiwacz Samotnych łowców właśnie celowal do niego, a ork, który był przed chwilą jeszcze rzywy, miał wbity w łeb krótki miecz jednoręczny.
- Jednak cię złapał, zasmarkańcu. – rzekł człowiek, którego spotkał kilkanaście dni temu w gospodzie.
- Widać, że poczucie humoru cię nie opuszcza. – rzekł żartobliwie Szakal.
- Słuchaj, Samotny łowco. Idziemy do zamku, a tam na oczach wszystkich jeszcze żywych zabiję cię.
Niedaleko stały dwa konie. Mężczyzna związał mu ręce i wsadził na pierwszego ogiera, a sam wsiadł na drugiego. Chlopak nie odzywał się, bowiem już miał plan
- Jesteś tchórzem. Umiesz tylko z zaskoczenia zabijać, lub łapać. Byle ścierwojad by się zabił. – rzekł młodzieniec z uśmiechem do Poszukiwacza.
Tamten walnął mu z pięści w twarz. Szakał tylko na to czekał, więc ze spokojem przyjął cios i spadł na ziemię tak, by mu lewa ckość barkowa wyszła ze stawu. Jego cialo ogarnęły fale bólu, ale on opanował się i czekał, aż tamten pomoże mu wstać. Leżał, aż wreszcie ręce meżczyzny złapały go jego zbroję i podniosły. Gdy wstał wyciągnął prawą ręke ze sznórów, które teraz były luźne. Chwycił miecz Poszukiwacza Samotnych łowców i wbił go w jego brzuch. Ofiara zakrztusiła się, a chwilę później z jego ust zaczęła się wydobywać krew.
- To niemożliwe... – zaczął mówić ostatnim tchem.
- Nigdy nie lekceważ Samotnego łowcę. – odwrócił się i podszedł po swoje własne dwa miecze.
Schował wsadził każdy z osobna do pochwy. Wrócił się do po jednego konia. Wsiadł na niego i zaczął jechać, by odszukać chatę nieżywego już Draka. Chociaż, że jego lewa ręka nie nadawała się do walki, to jednak mógł trzymać uzdę. Nie zważał na ból. Był dumny z siebie, ze pokonał trzy orki bez zadraśnięcia, i że przechytrzył tego Poszukiwacza Samotnych łowców. Dziwił się, jak on tu trafił, jak on w ogóle trafił do Khorinis. Przecież ostatnio tylko ten statek, którym przypłynął przybył na tą wyspę... Szakal zamyślił się. On mnie cały czas śledził!, krzyknął w myślach. Całkiem zapomniał o tym człowieku i myślał, że nikt nie wyjdzie za nim poza miasto portowe. Zakończył już rozmyślać nad swoimi błędami i ruszył przed siebie.
Podróż nietrwała długo, bowiem zbliżył się niedaleko ów zamku, o którym mówił Poszukiwacz. Cały był oblegany przez orki, które tylko czekały, by otworzyć im bramę do środka. Budowla była masywna i z kamienia. Miała kilka wież i zapewne kilka budynków w środku. Będę musiał się tam jakoś dostać, kiedy już odnajdę chatę ojca, obiecał sobie. Cały czas patrzył się na orki i budowle szukając jakiegoś wejścia do wewnątrz zamku. Zobaczył wielki taran powalony na ziemi. Chciał już odejść, gdy kątem oka zauważył postać jakiegoś mężczyzna. Kogoś mu on przypominał. Podszedł trochę bliżej obozu, by móc się przyjrzeć dokładniej. Nie, to nie mógł być on... Zbliżył się jeszcze bardziej, a wtedy zabrakło mu powietrza w płucach. Był oszołomiony a łzy zbierały mu się w oczach. To nie może być prawda, myślał. On przecież zginął! Usiadł na ziemi, myśląc, co zrobić by spotkać się z ów mężczyzną. Nic na razie nie mógł zrobić. Orki by go zmasakrowały w ich obozie, a do tego jeszcze są ci szamani, którzy najwyraźniej spalę go kulami ognia, gdy go ujrzą.
- Wrócę tu, tato. – przyrzekł sobie na głos i odwrócił się, by odejść w nieznane, na poszukiwanie chaty i sposobu, by dostać się do środka i uwolnić ojca...


Będę wdzięczny za ocenienie. Ci, którzy byli od początku z Drakiem, wiedzą, że możliwe jest ukończenie tej powieści. Ale tak się może stać tylko wtedy, kiedy zobaczę, że ktoś tego chce.

Pozdrawiam


Boba Fett
 

Kan

Member
Dołączył
5.1.2005
Posty
786
Jak dla mnie jest ok chociaż na początku zdania brzmią trochę dziwnie jakby nie pasowały do siebie No i niegdzie można wyczuć pewne literówki.
np.QUOTE Dwumasztowiec zbliżał się pewnej wyspy (do), ale w sumie nic wielkiego.
Jednakże opowiadanie jest ciekawe i zawiera w sobie sporą dawkę akcji a do tego tworzy niezły klimat. Chociaż nie powiem abym lubił opowiadania w których główny bohater jest niezniszczalny
tongue.gif
. No jeśli chodzi o kontynuacje to z chęcią bym ją zobaczyć. moja uwagę na pewno przykułeś
 

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
Opowiadanko nadal trzyma poziom. Jak wiesz piszesz bardzo dobrze i fajnym językiem. Praca jest napisana dobrze i zrozumiale, są pewne literówki ale nie psują one ogólnego klimatu.
Bardzo podoba mi się akcja w jakiej toczy się opowiadanko. Przygody Samotnego Łowcy są super. Akcja dynamiczna i szybko się rozwija. Bardzo dobrze opisany świat i przygody bohatera. Mam nadzieje, że kolejna część pojawi się w miare szybko
smile.gif

Pozdrawiam
9,5/10
 

Moozi

Member
Dołączył
23.10.2005
Posty
260
Bardzo fajne opowiadanie
biggrin.gif
. Z rozdziału na rozdział piszesz coraz lepiej.
Podczas gdy je czytałem nie mogłem oderwać wzroku od monitora. Strasznie wciąga i fascynuje. Twój pomysł na takie właśnie opowiadanie był strzałem w 10.
Mja ocena to 8/10
biggrin.gif
Pozdro!!!
 

Konfistador

Member
Dołączył
26.8.2005
Posty
246
Z góry powiem, że takich opowiadań nie lubie czytać, ale to wywarło na mnie duże wrażenie. Bardzo ładnie napisane, dialogi i opisy jak najbardziej w porządku. Fabuła nie pozostawia nic do życzenia, ale tak jak mówiłem nie lubię takich opowiadań. Ale ocenia się nie za to czy się takie opa lubi czy nie. Moja ocena 9/10, bo mimo wszystko coś mi nie pasowało...


pozdrawiam
tongue.gif
pisz dalej ponieważ bardzo dobrze ci to wychodzi.
 
Do góry Bottom