Huh, dawno mnie nie było i dawno nie pisałem nowych powieści. Jednak teraz daje tą nową powieść. Jest to opowiadanie o mnie. Dzieje się ono w świecie Gothica, co wielu ucieszy. Narazie jest krótkie, ale z biegiem czasu będę dopisywał kolejne części. Życzę miłej lektury...
Dedykuję to pewnej dziewczynie,
która wystąpi w tym opowiadaniu.
Dedykuję to także Kapcerexowi,
który pokazał mi sens religii i życia.
Dziennik
Wstęp
Nazywam się... to już nie ważne... teraz zwą mnie Boba Fett. Żyję w świecie, który nie jest dla mięczaków. Wokół jest pełno orków, wilków i innego badziewia, które tylko czeka, aż wyjdziesz poza mury miasta bez żadnej broni. Jednak o tym później. Jeśli czytasz mój dziennik, to znaczy, że jesteś jego znalazcą. Dowiesz się w nim kim byłem i przez co przeszedłem. Nie jest to miła opowiastka, bo ja naprawdę miałem ciężkie życie... byłem Samotnym łowcą. Powinieneś wiedzieć, co to za zawód, bo teraz takich osób jest coraz mniej. Ale cóż mnie to obchodzi? Ja byłem jednym z nich i nigdy mnie nie interesowali inni ludzie w tym fachu... Możliwe, że z tego dziennika dowiesz się, jak zostać jednym z takich ludzi. Byłem jednym z najlepszych w tym fachu, nikt mi nie dorównywał. Jednak, co mnie zachęciło do napisania tego wszystkiego tutaj? Sam nie wiem, po prostu chciałem, aby ktoś się dowiedział, co to jest życie Samotnego łowcy...
Dzień 1
Siedziałem na drewnianym dachu jednego z domów na wyspie Khorinis. Niedaleko było wejście do górnego miasta, gdzie mieli wstęp tylko obywatele i straż miejska. Wielu ludzi czekało na wezwanie do tamtej dzielnicy, a ja byłem jednym z nich... Patrzyłem się w niebo rozmyślając, jaką to robotę nam zlecą tym razem. Ale czy to ważne? I tak pewnie ja zgarnę nagrodę. Wreszcie po schodach do górnego miasta zszedł ów strażnik i wszystkim kazał wejść na górę. Powoli zeskoczyłem z dachu i dołączyłem do grupy innych oczekujących. Gdy weszliśmy ujrzeliśmy po bokach ładne domy a z przodu wielki pomnik wojownika. Niedaleko za nim był ratusz. Koło tych domów stali strażnicy, jakby czegoś pilnowali. Wszyscy spoglądali na nas z obrzydzeniem. Przed pomnikiem stał chyba ich dowódca. Stanęliśmy przed nim i czekaliśmy aż coś zrobi. Wreszcie przemówił.
- Samotni łowcy, wezwałem was tu, byście wykonali pewną robotę.
Od jeden ze strażników powiedział cicho: Samotni łowcy? Nie potrzebujemy tych szumowin!
- W Górniczej Dolinie stoi nasz zamek, do którego musicie dotrzeć i odbić go. – ciągnął dalej dowódca.
- W Koloni? Chyba żartujesz! Tam się roi od orków! – wykrzyknął jeden z łowców.
- Nie obchodzi mnie to. Jeśli odbijecie go i dacie mi dowód tego, wynagrodzę te osoby bardzo hojnie.
- Ile? – zapytał inny.
- Wystarczająco dużo, byś sobie mógł kupić przyzwoity pancerz i broń.
Wszyscy zebrani popatrzyli po sobie prócz mnie. Stałem bez ruchu i już obmyślałem plan. Co prawda przydałaby się nowa zbroja. Tą, co teraz mam też jest niczego sobie, a nawet najlepsza niż te, którzy mają inni łowcy. Na kontynencie widziałem ów pancerz. Był doskonały, ale też ch*lernie drogi. Jednak musiałem zdobyć tą nagrodę. Chociaż, że ta wyspa słynęła z Magicznej Bariery, której nie ma, to raczej nikt nie chciał iść tam. Jak tu ktoś powiedział, naprawdę było tam mnóstwo orków.
- Więc Samotni łowcy, ruszajcie w drogę. Życzę powodzenia...
Wszyscy zaczęli wychodzić z górnego miasta, ja także. Poszedłem się przespać w niedalekiej gospodzie, bo zaczęło się ściemniać. Miałem naprawdę dużo roboty, a mało czasu
C.D.N....
Dedykuję to pewnej dziewczynie,
która wystąpi w tym opowiadaniu.
Dedykuję to także Kapcerexowi,
który pokazał mi sens religii i życia.
Dziennik
Wstęp
Nazywam się... to już nie ważne... teraz zwą mnie Boba Fett. Żyję w świecie, który nie jest dla mięczaków. Wokół jest pełno orków, wilków i innego badziewia, które tylko czeka, aż wyjdziesz poza mury miasta bez żadnej broni. Jednak o tym później. Jeśli czytasz mój dziennik, to znaczy, że jesteś jego znalazcą. Dowiesz się w nim kim byłem i przez co przeszedłem. Nie jest to miła opowiastka, bo ja naprawdę miałem ciężkie życie... byłem Samotnym łowcą. Powinieneś wiedzieć, co to za zawód, bo teraz takich osób jest coraz mniej. Ale cóż mnie to obchodzi? Ja byłem jednym z nich i nigdy mnie nie interesowali inni ludzie w tym fachu... Możliwe, że z tego dziennika dowiesz się, jak zostać jednym z takich ludzi. Byłem jednym z najlepszych w tym fachu, nikt mi nie dorównywał. Jednak, co mnie zachęciło do napisania tego wszystkiego tutaj? Sam nie wiem, po prostu chciałem, aby ktoś się dowiedział, co to jest życie Samotnego łowcy...
Dzień 1
Siedziałem na drewnianym dachu jednego z domów na wyspie Khorinis. Niedaleko było wejście do górnego miasta, gdzie mieli wstęp tylko obywatele i straż miejska. Wielu ludzi czekało na wezwanie do tamtej dzielnicy, a ja byłem jednym z nich... Patrzyłem się w niebo rozmyślając, jaką to robotę nam zlecą tym razem. Ale czy to ważne? I tak pewnie ja zgarnę nagrodę. Wreszcie po schodach do górnego miasta zszedł ów strażnik i wszystkim kazał wejść na górę. Powoli zeskoczyłem z dachu i dołączyłem do grupy innych oczekujących. Gdy weszliśmy ujrzeliśmy po bokach ładne domy a z przodu wielki pomnik wojownika. Niedaleko za nim był ratusz. Koło tych domów stali strażnicy, jakby czegoś pilnowali. Wszyscy spoglądali na nas z obrzydzeniem. Przed pomnikiem stał chyba ich dowódca. Stanęliśmy przed nim i czekaliśmy aż coś zrobi. Wreszcie przemówił.
- Samotni łowcy, wezwałem was tu, byście wykonali pewną robotę.
Od jeden ze strażników powiedział cicho: Samotni łowcy? Nie potrzebujemy tych szumowin!
- W Górniczej Dolinie stoi nasz zamek, do którego musicie dotrzeć i odbić go. – ciągnął dalej dowódca.
- W Koloni? Chyba żartujesz! Tam się roi od orków! – wykrzyknął jeden z łowców.
- Nie obchodzi mnie to. Jeśli odbijecie go i dacie mi dowód tego, wynagrodzę te osoby bardzo hojnie.
- Ile? – zapytał inny.
- Wystarczająco dużo, byś sobie mógł kupić przyzwoity pancerz i broń.
Wszyscy zebrani popatrzyli po sobie prócz mnie. Stałem bez ruchu i już obmyślałem plan. Co prawda przydałaby się nowa zbroja. Tą, co teraz mam też jest niczego sobie, a nawet najlepsza niż te, którzy mają inni łowcy. Na kontynencie widziałem ów pancerz. Był doskonały, ale też ch*lernie drogi. Jednak musiałem zdobyć tą nagrodę. Chociaż, że ta wyspa słynęła z Magicznej Bariery, której nie ma, to raczej nikt nie chciał iść tam. Jak tu ktoś powiedział, naprawdę było tam mnóstwo orków.
- Więc Samotni łowcy, ruszajcie w drogę. Życzę powodzenia...
Wszyscy zaczęli wychodzić z górnego miasta, ja także. Poszedłem się przespać w niedalekiej gospodzie, bo zaczęło się ściemniać. Miałem naprawdę dużo roboty, a mało czasu
C.D.N....