Wiele lat temu, gdy Khorinis było jeszcze wspaniałym, bogatym miastem, a dostawy magicznej rudy były ogromne i przybywały na czas żyło dwóch braci: Robert i Bernard. Obaj urodzili się w biednej rodzinie w portowej dolinie. Ojciec ich zajmował się połowem ryb, matka zaś szyła piękne ubranie na zamówienie. Jednak czas beztroskich dni doczekał się końca. Orkowie zaczęli podbijać Myrtane. Król postanowił działać od razu. Kowale dzień i noc wykuwali miecze i pancerze z magicznej rudy. Alchemicy przygotowywali magiczne mikstury dla żołnierzy, a łuczarze wytwarzali łuki z Myrtańskiego Dębu – najtwardszego i najletszego drzewa w całym królestwie. Gdy Orkowie wtargnęli do miasta ojciec rzucił się, aby ratować rodzinę. Matka zaś kazała chłopcą uciekać jak najdalej. Chłopcy wskoczyli do morza, opływając szerokim łukiem miasto i wyszli na brzeg. Z daleka widzieli zażartą walkę.
Nagle zza drzewa wyskoczył ork. Robert bez chwili namysłu wyciągnął z kieszeni mały nożyk służący do obierania warzyw i rzucił się na przeciwnika, który z wrażenia przewrócił się zmniejszają tym szanse na przeżycie do zera. Po zabiciu groźniej bestii pojawił się większy oddział, który z pewnością rozszarpałby chłopców gdyby się nie rozdzielili. Robert wskoczył do morza, a Bernard uciekł ścieżką prowadzącą do klasztoru magów ognia.
Gdy wojska króla Rhobara II dotarły do Khorinis i rozprawiły się z nieprzyjacielem, Robert dotarł do miasta, gdzie spotkał go straszliwy widok. Prawie połowa mieszkańców zgineła. Chłopiec pobiegł szybko do domu gdzie okazało się, że jego rodzice podzielili los innych nieszczęśników. Robert wrócił na rynek i z rąk martwego strażnika wyjął miecz. Wiedział, co chce robić. Wiedział, że musi pomścić śmierć swojej rodziny. Dlatego szybko pobiegł do Lorda Fernanda, który dowodził tamtejszą strażą. Gdy ów paladyn usłyszał, co chce zrobić Robert roześmiał się głośno i kazał wrócić, gdy dorośnie. Biedak był głodny i zmęczony, a potrzebował pieniędzy. Poszedł, więc szukać pracy u kowala. Ten zgodził się aby chłopiec został jego czeladnikiem.
W tym samym czasie Bernard po przebiegnięciu sporej odległości padł ze zmęczenie na ziemię w pobliżu Kapliczki Innosa. Przechodzący tamtędy młody mag Pyrokar ulitował się nad chłopcem i zabrał go do klasztoru. Następnego dnia Bernard obudził się w pięknej aczkolwiek skromnej komnacie. Natychmiast wstał i podszedł do okna, Zobaczył przez nie jak nowicjusze uprawiali ziemię pod magiczne zioła. Chłopiec wyszedł z komnaty, zszedł po schodach i spotkał się oko w oko ze swym wybawicielem. Po krótkiej wymianie zdań mag zaprowadził chłopca do kuchni by ten się posilił. Młodzik wiedział już, że chcę zostać magiem. Czuł w sobie moc, która nakazywała mu dokonać szybkiego wyboru. Poszedł, więc do Najwyższej Rady i zgłosił swoją kandydaturę. Po wykonaniu odpowiednich przedsięwzięć
Bernard został Nowicjuszem.
Dwadzieścia lat później, wielki wojownik Robert patrolował lasy, czy przypadkiem nie czai się w nich jakaś zła istota. W tym samym czasie przechodził tamtejszą ścieżką Bernard – mag, który wyruszył do Khorinis, aby naprawić swojego „Pogromcę Beliara”. Po oddaniu miecza kowalowi poszedł do gospody, żeby się posilić i spędzić noc. Przebywał tam też Robert, który wrócił już z patrolu. Po wejściu do gospody mag zaczął czuć, że coś bliskiego mu znajduję się w karczmie. To samo poczuł Robert. Gdy na siebie spojrzeli od razu się rozpoznali. Obaj nie mogli uwierzyć, że drugi przeżył. Całą noc rozmawiali o tym, co przeżyli przez ostatnie dwadzieścia lat. Przyrzekli sobie, że już nigdy się nie opuszczą.
To moje pierwsze opowiadanie. Mam nadzieje, że się wam spodoba.
Pozdrowienia dla wszystkich.
Nagle zza drzewa wyskoczył ork. Robert bez chwili namysłu wyciągnął z kieszeni mały nożyk służący do obierania warzyw i rzucił się na przeciwnika, który z wrażenia przewrócił się zmniejszają tym szanse na przeżycie do zera. Po zabiciu groźniej bestii pojawił się większy oddział, który z pewnością rozszarpałby chłopców gdyby się nie rozdzielili. Robert wskoczył do morza, a Bernard uciekł ścieżką prowadzącą do klasztoru magów ognia.
Gdy wojska króla Rhobara II dotarły do Khorinis i rozprawiły się z nieprzyjacielem, Robert dotarł do miasta, gdzie spotkał go straszliwy widok. Prawie połowa mieszkańców zgineła. Chłopiec pobiegł szybko do domu gdzie okazało się, że jego rodzice podzielili los innych nieszczęśników. Robert wrócił na rynek i z rąk martwego strażnika wyjął miecz. Wiedział, co chce robić. Wiedział, że musi pomścić śmierć swojej rodziny. Dlatego szybko pobiegł do Lorda Fernanda, który dowodził tamtejszą strażą. Gdy ów paladyn usłyszał, co chce zrobić Robert roześmiał się głośno i kazał wrócić, gdy dorośnie. Biedak był głodny i zmęczony, a potrzebował pieniędzy. Poszedł, więc szukać pracy u kowala. Ten zgodził się aby chłopiec został jego czeladnikiem.
W tym samym czasie Bernard po przebiegnięciu sporej odległości padł ze zmęczenie na ziemię w pobliżu Kapliczki Innosa. Przechodzący tamtędy młody mag Pyrokar ulitował się nad chłopcem i zabrał go do klasztoru. Następnego dnia Bernard obudził się w pięknej aczkolwiek skromnej komnacie. Natychmiast wstał i podszedł do okna, Zobaczył przez nie jak nowicjusze uprawiali ziemię pod magiczne zioła. Chłopiec wyszedł z komnaty, zszedł po schodach i spotkał się oko w oko ze swym wybawicielem. Po krótkiej wymianie zdań mag zaprowadził chłopca do kuchni by ten się posilił. Młodzik wiedział już, że chcę zostać magiem. Czuł w sobie moc, która nakazywała mu dokonać szybkiego wyboru. Poszedł, więc do Najwyższej Rady i zgłosił swoją kandydaturę. Po wykonaniu odpowiednich przedsięwzięć
Bernard został Nowicjuszem.
Dwadzieścia lat później, wielki wojownik Robert patrolował lasy, czy przypadkiem nie czai się w nich jakaś zła istota. W tym samym czasie przechodził tamtejszą ścieżką Bernard – mag, który wyruszył do Khorinis, aby naprawić swojego „Pogromcę Beliara”. Po oddaniu miecza kowalowi poszedł do gospody, żeby się posilić i spędzić noc. Przebywał tam też Robert, który wrócił już z patrolu. Po wejściu do gospody mag zaczął czuć, że coś bliskiego mu znajduję się w karczmie. To samo poczuł Robert. Gdy na siebie spojrzeli od razu się rozpoznali. Obaj nie mogli uwierzyć, że drugi przeżył. Całą noc rozmawiali o tym, co przeżyli przez ostatnie dwadzieścia lat. Przyrzekli sobie, że już nigdy się nie opuszczą.
To moje pierwsze opowiadanie. Mam nadzieje, że się wam spodoba.
Pozdrowienia dla wszystkich.